reszcie wjeżdża z Belgii do Francyi. Krajobraz nie zmienia się w niczém. Tenże sam kraj uprawny jak ogród, też same chaty wieśniacze, kryte czerwoną dachówką, gontem lub nawet słomą, co przypomina Polskę, taż sama Flandrya, ciż sami ludzie, téż poczciwe flamandzkie twarze i bluzy niebieskie: słowem wszystko takie same. Gdy pociąg ruszył, obróciłem się, by przesłać ostatnie pożegnanie Belgii, temu krajowi, dla którego niepodobna nie czuć sympatyi, i o którym ile razy pomyślę, tyle razy pamięć przywodzi mi słowa Skargi, których część już przytoczyłem wyżéj: „Siejba była w płakaniu, ale żniwo w weselu; niedola ich minęła jako strzała i jako ptak na powietrzu, a rozkoszy, jakby morzem nieprzebrane trwają.“
Pikardya, przez którą przelatywaliśmy jakby na skrzydłach wiatru, jest krajem bogatym, żyznym, ale szczególniéj fabrycznym. Patrząc na ład i dostatek, jaki widać wszędzie, niktby nie pomyślał, że sześć lat zaledwie temu uwijały się tu tłumy żołdactwa pruskiego i uciekających do Belgii francuzkich maruderów.
Do Calais przybyliśmy około dwunastej w południe. Jestto dosyć nędzne i brudne miasto, jak wreszcie większa część miast portowych; znaczenie jego handlowe jednak jest ogromne. Niegdyś odgrywało znakomitą rolę w wojnach francuzko-angielskich. „Gdybyście wyjęli ze mnie serce i otworzyli je, mówiła umierając Marya Tudor, znaleźlibyście tam wypisany wyraz: Calais.“ Swoją drogą Anglia nigdy już nie odzyskała na stałe tego miasta. Dziś jest tam podobno jakaś forteca. Widzieliśmy żołnierzy francuzkich w szaro-niebieskich płaszczach, w czerwonych czapkach
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.