Hotel nasz nazywał się Charing Cross. Jestto gmach mało co mniejszy od naszych powiatowych miasteczek, a z pewnością ruchliwszy. Nie umiejąc po angielsku, poprosiliśmy na migi o numer. Kazano nam wejść, a raczéj wsadzono nas, wraz z naszemi kuframi, do jakiegoś małego pokoiku i pojechaliśmy wraz z owym pokoikiem, czyli elewatorem, jak tu nazywają, w górę, nie wiem już na które piętro; następnie znaleźliśmy się na korytarzu, a następnie w pokoju, który przeznaczono nam na mieszkanie. Wkrótce wszedł jakiś ospowaty gentleman, i począł coś do nas mówić, pocierając sobie kolano. Odpowiedziałem mu: „all right!“ czego nauczyłem się od pewnego warszawskiego literata, który wprawdzie nie umié więcéj po angielsku, ale którego akcent podziwiają roznosiciele i cały skład redakcyi, do któréj należy. Pomyślałem sobie przytém, że gdyby w szkołach, uczono mnie w swoim czasie, zamiast mnóstwa innych rzeczy, choć trochę angielskiego, moja edukacya byłaby o wiele zupełniejszą. Mój Boże! pamiętam, jak w drugiéj czy trzeciej klasie ucząc się zoologii, powtarzałem po całych godzinach podniesionym płaczliwym głosem: „jedne są ogoniaste, drugie ogonów nie mają; jedne są ogoniaste, drugie ogonów nie mają. Teraz zapomniałem, które są ogoniaste, które ogonów nie mają, a nie umiem powiedzieć kelnerowi żeby mi dał wody do umycia; chociaż po trzechdniowéj jeździe koleją, jestem czarny jak dusza wydawcy, który literatowi nie podwyższył nigdy honoraryów.
Z tego wszystkiego zaś ta głęboka nauka dla moich współobywateli wypływa, aby po wyuczeniu przedewszystkiem dokładnie rodowitego języka, uczyli dzie-
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.