Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

się dać lepiéj zrozumiéć. Gdy wreszcie ozwie się dzwonek prezesa na znak, że obroty się kończą, po niejakim czasie ciż sami ludzie wychodzą spokojnie, trzymając się wzajemnie pod ręce.
Prócz banków, prócz stock-exchange, gold-roomu (izby złotéj) i innych giełd: zbożowych, wełnianych i bawełnianych, na całéj Wall-Street nie masz zresztą nic godnego widzenia. Schodzimy teraz trochę na dół ku ulicom portowym. Ruch tu mniejszy, nieporządek jeszcze większy, błoto częstokroć nie pozwala przejść przez ulicę. Między ludnością spotykamy coraz więcéj murzynów. Są to furmani, wyrobnicy, tragarze towarów i t. p. Ubrani są po największéj części tylko w spodnie i flanelowe koszule. Wełniste głowy ich, nie znające grzebienia ani nożyczek, wyglądają jak kłęby czarnéj wełny. Niektórzy z nich pracują, inni stoją przed domami z rękoma w kieszeniach, nic nie robiąc, paląc krótkie fajki, poruszając szczękami wypchanemi tytuniem i gapiąc się na przechodzących. Wyglądają wszyscy brzydko i niechlujnie. Kobiety jeszcze brzydsze, różnią się zresztą od mężczyzn, nie noszących zarostu, więcéj ubiorem jak twarzą; mają bowiem takież same spłaszczone nosy, takież same krótkie wełniste włosy i czarną skórę. Czarne owe ladies również są brudne, jak i ich gentlemanowie i na głowach nie noszą kapeluszów, a natomiast noszą wszelkiego rodzaju pakunki, towary, naczynia, a nawet i zapasy żywności. Tam gdzie biały człowiek posługuje się plecami i rękoma, czarny najczęściéj używa głowy, która widocznie stanowi najtwardszą część jego organizmu. Widziałem murzynkę, która kupiwszy pomarańczę, natychmiast zamiast nieść w ręku, umieściła