Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/106

Ta strona została uwierzytelniona.

ją w czuprynie. Pomarańcza chwiała się wprawdzie cokolwiek na prawo i na lewo, ale otoczona tęgą pokręconą wełną spaść nie mogła. Widząc, że patrzę na jéj głowę, czarna miss zaczęła podskakiwać wraz z pomarańczą, nakoniec wykrzyknąwszy: „all right sir!“ ukazała mi szereg białych wielkich zębów i oddaliła się bardzo zadowolona ze swojéj zręczności.
Obok murzynów, w tych dzielnicach miasta tulą się także w mizernych, brudnych nad wszelki wyraz i ciasnych domach, biédni emigranci, którzy, zwabieni wieścią o łatwym zarobku w Ameryce, przyjechali tu, mając zaledwie czém opłacić przewóz za Ocean. Zarobek w Ameryce istotnie nader jest łatwy, ale w głębi kraju, na dalekim zachodzie; w samym zaś New-Yorku panuje przeludnienie i dlatego najbiedniejsi właśnie z emigrantów, którzy nie mają czém opłacić dalszéj, bardzo kosztownéj kolejami podróży, mrą z głodu, chłodu i wszelkiéj nędzy. Dzielnice te przypomniały mi zaułki londyńskie, z tą różnicą, że tu stokroć jeszcze brudniéj, a ludność, stanowiąca szumowiny proletaryatu wszelkich narodów, gorzéj jeszcze wygląda od londyńskiéj. Wszelakie choroby epidemiczne i nieepidemiczne dziesiątkują ciągle tych nieszczęśliwych, którzy, gdyby dostali się do Stanów zachodnich, mało zaludnionych, albo miejscami wcale nie zaludnionych, wytworzyliby ludność roboczą, również dla państwa jak i dla cywilizacyi pożyteczną.
Jedynym ratunkiem dla tych ludzi jest zaciąganie się do wojska, ale ratunek to bardzo niedostateczny, najprzód dlatego, że cała armia Stanów Zjednoczonych liczy tylko dwadzieścia pięć tysięcy żołnierzy, a powtóre, że do wojska mogą się zaciągać tylko ludzie młodzi,