Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

W ogóle europejczycy mają pod wieloma względami fałszywe o amerykanach i Ameryce wyobrażenie. Wspomniałem o religijności; niech mi więc wolno będzie pobieżnie i o téj stronie życia tutejszego wspomnieć. Społeczeństwo amerykańskie uchodzi za najreligijniejsze na świecie. Ludzi wątpiących istotnie niéma tu wcale, przepisy religijne zachowywane są najściślej, w niedzielę i święta głucha martwota upada na wsie i miasta, sklepy są pozamykane, fiakry i omnibusy nie kursują prawie zupełnie; w teatrach nie grają, miejsca publiczne są puste: słowem powaga tu i uroczystość większa niż wszędzie na świecie. Ale wejrzawszy w to bliżéj, widzimy w tém raczéj wpływ zwyczaju, nie wdającego się w żadne rozumowania, niż żywotnéj, gorącéj, świadoméj siebie wiary. Społeczeństwo tutejsze nadzwyczaj jest pozytywne; rzeczami nie mającymi związku z rzeczywistością, z korzyściami materyalnemi: z czémś co się da uchwycić i obrachować, nikt tu nie łamie sobie głowy. Kwestye takie, jak początek wszechrzeczy, istnienie Stwórcy, nieśmiertelność duszy i tym podobne, które odgrywają tak potężną rolę w umysłach młodzieży europejskiéj, uniwersytetów, filozofów i ludzi nauki, a które tak często prowadzą najprzód do filozoficznego bankructwa, a potém do zwątpienia łatwo udzielającego się ogółowi, tu nie mają najmniejszéj wagi. Żaden naród na świecie nie jest mniéj zdolny do wszelkiéj refleksyi filozoficznéj jak amerykanie. Tu każdy więcéj żyje życiem czynów, niż myśli, więc zajęty handlem, przemysłem, rolą i t. p., o racye religijności się nie pyta. Przychodzi niedziela, amerykanin idzie więc do kościoła, bo tak chce zwyczaj; czyta pobożną książkę, bo tak chce