Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

koleją, i w ogóle w Stanach wschodnich, nie ma już prawie wcale ziemi niezajętéj lub rządowéj, czekającéj na osadników. Każdy zatyłek jest tu wiadomy i rozmierzony, wszystko jest w rękach prywatnych, a ziemia tak z powodu swéj urodzajności, jak i z powodu niezmiernie ułatwionych stosunków komunikacyjnych, równie droga, albo i droższa jest niż wszędzie w Europie.
Gospodarstwa jednak, jak wspomniałem, dalekie są od europejskich. Może być, że gdybym je był widział w lecie, wydałyby mi się lepiéj i weseléj, równie jak i cały krajobraz, który rozciągał się przed memi oczyma zawsze równie jednostajny, płaski, szary, smutny, aż do saméj Syrakuzy.
W Syrakuzie pociąg zatrzymał się pół godziny dla brekfestu, czyli rannego śniadania, poczém ruszyliśmy daléj do Rochester, miasta leżącego nad samém Ontario. W miarę jak zbliżaliśmy się do Rochester, krajobraz nie zmieniał się wprawdzie, ale stawał się coraz niższy. Wielka obfitość wód na polach i lasach znamionowała blizkość jezior. Lasy miejscami zajmowały ogromne przestrzenie, ale po największéj części zalane były wodą, co sprawiało złudzenie, jak gdyby drzewa wyrastały z jezior. Z okien wagonu widziałem tu i owdzie mniejsze lub większe stada ptastwa wodnego: kaczek dzikich, cyranek i mew, które aż tu zalatują z morza. Czasem las urywał się nagle, a droga biegła nizkiemi łąkami porosłemi grubą trawą, tatarakiem i zwiędłą zeszłoroczną trzciną. Farmy dość gęste, gęstsze nawet niż wsie polskie, ale otoczone kałużami, wyglądały jeszcze smutniéj niż przed Syrakuzą. Miejscami czarna, uprawna ziemia wydobywała się z pod topniejącego śniegu, błyszcząc napełnionemi