Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

bne. W rzeczywistości, domy te są to pułapki na podróżnych, którym sprzedają tu na wagę złota rozmaite, niby pamiątkowe drobiazgi. Na dobitkę, sprzedaje je młoda i tak ładna miss, że prawie niepodobna oprzeć się pokusie; każdy więc kupuje zwykle dziesięć razy więcéj niż zamierzał. Potém prowadzą jeszcze podróżnych na górę muzeum, gdzie jest mała wieżyczka stanowiąca rodzaj obserwatoryum, z którego widać jak na dłoni całą okolicę. Ściany i balustrada wieżyczki pokryte są tysiącami napisów w języku angielskim, francuzkim, włoskim etc. Widziałem także napisy polskie i rossyjskie, każdy bowiem uważa sobie za obowiązek, zostawić tu swoje nazwisko, również jak i datę odwiedzin.
Co do mnie, jako dobry kolega, przekazałem wiekopomnéj nieśmiertelności na ścianie nietylko swoje nazwisko, ale i wszystkich znajomych, jakich na razie mogłem sobie przypomnieć, wszystkich kuzynek, kuzynów, a nawet i ich potomstwa. Młody anglik obok swego imienia Henry, wypisał jeszcze imię Mary, poczem otoczywszy wszystko nader skomplikowanym zakrętasem, oddalił się o kilka kroków, przypatrując się z zadowoleniem swemu dziełu. Potém zeszliśmy na dół, gdzie nas porwano, posadzono na pniu i odfotografowano w ciągu pięciu minut, wraz z naszemi pęcherzowemi kostiumami, za co kazano sobie dobrze zapłacić. Tymczasem ściemniło się. Wodospad objawiał się coraz bardziéj nieprzeniknioną zasłoną mgły; począł zacinać drobny deszczyk. Siedliśmy i pojechaliśmy napowrót do Suspension-Bridge. Na końcu mostu wpadli na nas celnicy amerykańscy, wymagając oclenia wszystkich zakupionych rupieci. Ale