inni pozatykali w nie pióra i kawałki wstążek lub innych jaskrawych materyi. Po największéj części byli uzbrojeni w kentuckie rajfle, wszyscy zaś mieli małe siekierki, zwane przez nich tomahawkami, i większe lub mniejsze noże. U pasa niektórych wisiały skalpy, to jest włosy zdarte wraz ze skórą z głów nieprzyjaciół; włosami temi były także ozdobione szwy ich ubioru. Siedzieli spokojnie, nieruchomie i milcząco, zupełnie jakby bronzowe posągi. Tłumy otaczające ich były w ogóle usposobione nader nieprzyjaźnie; ciągle można było słyszeć: Goddam you! Peste on you! i inne narodowe przekleństwa. Ale właśnie od téj niesforności białych, dziwnie odbijał spokój czerwonych wojowników. Nie patrzyli się na nikogo, nie dziwili się niczemu; twarze ich były spokojne, jakby pogrążone w zamyśleniu, wyraz zaś oczu do najwyższego stopnia obojętny, powiem nawet: apatyczny.
Jednakże indyanie mają tak gwałtowne namiętności, jak wszystkie dzieci przyrody; ale, wedle wyobrażeń indyjskich, niewiasta tylko lub lichy i niegodny téj nazwy mężczyzna, okazują co się dzieje w ich duszy. Prawdziwy wojownik umié panować nad sobą; podczas gdy w duszy jego wre zwierzęca wściekłość, umié spoglądać na swą ofiarę owym spokojnym nieruchomym wzrokiem, od którego krew krzepnie w żyłach. Nawzajem, gdy nieprzyjaciele schwytawszy go, przywiążą do pala męczarni, wówczas nie wydaje bólu najmniejszém drgnieniem muskułu; przeciwnie: powinien wówczas podniecać ich wściekłość obelgami i wspomnieniem krwawych krzywd, które im w życiu uczynił.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.