Takie są wyobrażenia indyjskie. Oczywiście, istnieje zapewne bardzo mało wojowników, którzy mają dość siły woli, aby w danym razie odpowiedziéć godnie powyższemu ideałowi. O Siouxach mówią nawet, że nie są tak waleczni, jak Apaches i Comanches, mieszkający na południu[1]. Bądź co bądź jednak, i oni starają się zastosować przynajmniéj pozory owego stoicyzmu, stanowiącego dziwną i przedziwną cechę téj rassy nawpół dzikiéj jeszcze, która jednak wytworzyła pewne pojęcia i wyobrażenia, właściwe tylko ludom bardzo wysoko rozwiniętym umysłowo.
Z tém wszystkiém jednak, wojownicy Siouxów nie odpowiedzieli zupełnie temu ideałowi indyanina, jaki wyrobiłem sobie czytając powieści Coopera, Bellware’a i Sp. Po bliższém przyjrzeniu się im, wyglądali obdarto, nadzwyczaj brudno i niechlujnie. Wydawali przytém zapach mało co lepszy od skunksów, który jednak, szczęściem łagodzony był przez dym palących się wrzosów. Gdyśmy zasiedli wraz z francuzem bez wszelkich powitań i ceremonii przy ognisku, twarze wojowników pozostały równie nieruchome; nie obdarowali nas ani jedném spojrzeniem. Gdy jednakże wydobyłem sporą paczkę cygar i czekolady, i gdy francuz oświadczył (co mi wytłómaczył późniéj), iż: młody wojownik z północy, który należy do innego pokolenia białych, przyjaznego czerwonym, przychodzi
- ↑ W czasie wojny, która wkrótce potém wybuchła, Siouxowie zadali kłam temu mniemaniu, wódz ich bowiem Siedzący Byk, pokonał w krwawéj bitwie wojsko amerykańskie pod wodzą generała Custera, który zginął. W rezultacie Siouxowie zostali zwyciężeni; Siedzący Byk zaś schronił się do Kanady.