plemionom, przyszłyby wówczas zwolna, jako naturalne następstwa stopniowego rozwoju.
Zdaje mi się nawet, że owo prawo naukowe o koniecznéj zagubie ludów, spotykających się z cywilizacyą, daje się wyjaśnić, nie absolutną niezdolnością tych ludów, ale tém właśnie, że nie mają czasu cywilizować się tak, jak cywilizowały się ludy europejskie, to jest drogą ciągłego i stopniowego rozwoju. Żyjąc częstokroć w stanie zupełnie pierwotnym, czasem nawet ludy żerujące (Sammel-Völker), dzikie plemiona spotykają się odrazu z cywilizacyą wysoką, rozwiniętą, subtelną — słowem: z cywilizacyą absolutnie dla nich zatrudną; nic więc dziwnego, że zamiast pod jéj wpływem podnosić się i oświecać, tumanieją, głupieją, i w rezultacie rozbijają sobie o tę zbyt twardą na ich zęby cywilizacyą głowy.
Wracając jeszcze raz do indyan: słyszałem od ludzi doświadczonych, a późniéj przekonałem się osobiście, że są to plemiona względnie dość nawet rozwinięte umysłowo. Nie stoją naprzykład wcale o wiele niżéj od kałmuków, baszkirów i innych plemion koczujących na stepach Rossyi i Azyi; mają swoje podania, swoję mitologią, a nawet swoję poezyą, zawierającą się w pieśniach wojennych, pieśniach śmierci i tym podobnie. Podania niektóre są nawet nader zręcznie ułożone i dowodzą pewnego sprytu, umiejącego korzystać z zewnętrznego materyału, jakiego dostarczają ludzie i przyroda. Gdy wielki Maniku (mówi jedno z podań) postanowił stworzyć człowieka, wziął glinę, wyrobił kształt ludzki i postanowił go wypalić w ogniu. Ale pierwszym razem przepalił na węgiel, twór jednak zostawił przy życiu, i odtąd powstał
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.