Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

Kto to była ta Jenny? Jakaś biedna dziewczyna! Nazwisko jéj stoi wypisane także na krzyżu, ale uleciało mi już z pamięci. Zdarzyło się przed kilkunastu laty, kiedy jeszcze nie istniała koléj, że śnieg zasypał w tém miejscu karawanę podróżnych. Wszyscy upadli na duchu; dzieci i kobiety pochorowały się na tyfus: głód doszedł do najwyższego stopnia: wówczasto Jenny, chodząc od namiotu do namiotu, pielęgnowała chorych i krzepiła upadłych. W nocy rozpalała ogniska, we dnie wygrzebywała mech z pod śniegu i gotowała go na pokarm; słowem: była aniołem opiekuńczym obozu. Ale potém upadła pod brzemieniem: rozchorowała się sama i umarła — inni ocaleli, bo ratunek nadszedł tego samego dnia jeszcze, w którym skonała Jenny. Wdzięczni pionierowie usypali jéj mogiłę i postawili na niéj krzyż. Dziś stoi on koło samego nasypu kolei, tak że z wagonu można przeczytać na nim napis.
Oto jest historya Jenny. Przejeżdżaliśmy koło jéj grobu w południe, wieczorem zaś przybyliśmy do wielkich słonawych jezior, leżących już na zachodnim krańcu Nevady. Jedno z nich nosi nazwę Humbold-Lake, drugie Pyramid, trzecie Tahoe, czwarte Walker. W blizkości ich brzegów, grunt pokryty jest wszędzie solą i prawie zupełnie pozbawiony roślinności. Krajobraz nie różni się wiele od poprzedniego, wody te bowiem szare, nieruchome, mało przezroczyste, wydają się również jak gdyby ujęte snem zaklętym.
Zima widocznie tu także długa i ostra: miejscami śnieg leżał na płaszczyznie; wierzchołki gór całkowicie były nim ubielone; ustawicznie przytém dął ostry i przenikliwy wicher, który wnikał nawet do wagonów, migotając płomieniami lamp. Wyszedłszy na chwilę na