cznych, nie wszedł w życie w Ameryce, bo wéjść nie mógł. Wszelka teorya może się zmienić w rzeczywistość, nie tam jedynie gdzie nie znajduje przeszkód państwowych, ale tam gdzie odpowiada prawidłowéj i tak niezbędnéj jak chléb potrzebie. Tam gdzie kobiét jest więcéj niż mężczyzn, gdzie tysiące ich nie wychodzi za mąż, a nie wyszedłszy nie może na chleb zarobić: tam nacisk kobiét szukających nowych sposobów do życia, będzie tak silny, że tego parcia nie wytrzymają żadne tamy i emancypacya musi przejść w życie, jako konieczność. Ale w Ameryce istnieją zgoła inne warunki. Kraj jest jeszcze mało zaludniony, a powtóre bogaty. Wspomniałem już o wielkiej przecięciowo wziętéj zamożności tego narodu. Ziemia i pierwsze potrzeby życia są tanie, a praca droga; każdy więc mężczyzna pracując sześć godzin dziennie[1], zarabia z łatwością nietylko na utrzymanie własne, ale i rodziny. Co więcéj: dzieci jak ongi u izraelitów, są tu prawdziwie błogosławieństem Bożem, doszedłszy bowiem do pewnych lat, przedstawiają cenną siłę roboczą.
Z drugiéj strony, ten kraj bogaty we wszystko, jest ubogi tylko w kobiéty. Nie mam pod ręką statystyki ludności Stanów, jestem jednak pewny, że z wyjątkiem może kilku Stanów wschodnich, liczba mężczyzn, na ogół wziąwszy, w całych Stanach przewyższa kilkakrotnie liczbę kobiét, w niektórych zaś południowych i zachodnich, stosunek ten ma się tak, jak 5 do 1. Skutkiem tego każda kobiéta ma tu przynajmniéj 5 na 1-ną
- ↑ Liczba godzin powszechnie przyjęta, przynajmniéj na Zachodzie.