Może ktoś spytać, dla czego biorę takie ostateczności? — odpowiem na to: bo mi się tak podoba; bo nie ja wynalazłem te ostateczności, ale one istnieją w społeczeństwie. Otóż u nas salonowa panna mówi z wyjątkiem polskiego, Bóg wié wieloma językami, bo miała od dzieciństwa guwernantkę „z językami;“ grywa na fortepianie, umie rozmawiać o literaturze i sztukach pięknych z nieopisanym urokiem, o który téż głównie chodzi. Umysł jéj giętki i rozwinięty; jeśli jéj się podoba pozować na wyjątkową naturę, potrafi przysłonić tajemniczą chmurką swą uperfumowaną duszę. Umié także nizać znaczące półsłówka na nitkę rozmowy o niczém, jak paciorki. W gęstym lesie subtelnych odcieni słów i uczuć porusza się tak swobodnie jak w domu. Na pierwszy rzut oka ocenia naturę, siłę i zręczność przeciwnika bez zakładania lewą ręką na nos okularów, jak to uczynił w Panu Tadeuszu Maciek stary; nie napróżno przecież dla wprawy rozkochiwała w sobie wszystkich kuzynków i wszystkich guwernerów swoich młodszych braci. Wogóle: jest sprytna, wyostrzona na towarzyskim pasku życia jak brzytwa, wprawdzie nieuczona, ale psychologicznie i estetycznie do najwyższego stopnia rozwinięta.
Może być przytém zła lub dobra, szlachetna lub nieszlachetna, to już rzecz jéj wychowania i sumienia, w każdym razie jest istotą wysoce inteligentną. Kreśląc ten obraz kłaniam się tém samém wielu moim dawniéjszym i nowszym znajomościom. Czy im to: tém samém zrobi przyjemność, czy przykrość, nie mam czasu się zastanawiać, przechodzę bowiem do drugiéj ostateczności, to jest do wiejskiéj dziewczyny. Ta Chloe z czerwonemi nogami, chodzi boso po rżysku i dlatego
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/237
Ta strona została uwierzytelniona.