tępią wszelkiego rodzaju owady, których tu mnóstwo. Co się zaś tyczy literata, i ten rzadko bywa sprawcą jakiego nieszczęścia, ale za to napędzi częstokroć takiego strachu, że niech Bóg broni, témbardziéj, że nie wiedzieć, jak się go ustrzedz, i gdzie jest, a gdzie go niéma; — włóczy się bowiem po całych dniach po polach, winnicach, krzakach, słowem, gdzie go nie posiał tam wzrasta.
Na około Anaheim ciągną się przez całą dolinę, od gór aż do pasu stepowego pola nieuprawne, bo jeszcze nie zajęte przez nikogo, porosłe tylko kaktusami. Kaktusy te tworzą ogromne kępy, wyspy i jak gdyby całe lasy. Dochodzą czasem do kilkunastu stóp wysokości, bo liść jeden wyrasta z drugiego dopóty, dopóki roślina nie ugnie się pod własnym ciężarem. Latem kwitnie to wszystko śliczném purpurowém kwieciem, jesienią zaś wydaje owoce barwy sinéj, pokryte drobnemi kolcami, parzącemi jak pokrzywa, słodkie i tak kształtem jak smakiem do fig podobne. Owóż w tych kaktusowych lasach żyją całe tysiące zajęcy, ziemnych wiewiórek, kujotów, i borsuków. Cała ziemia tam podziurawiona jest jamami, w które co krok zapada noga wędrowca. Wszystkich tych zwierząt jest nieprzebrane mnóstwo, zajęcza jednak ludność jest najliczniejsza. Żadne prawo nie ogranicza wolności tępienia tych długo-uchów; szkody bowiem, jakie robią w polach są ogromne. Niszczą plantacye wszelkiego zboża i kukurydzy, psują drzewka ogryzając korę; pustoszą winnice, zjadając liście młodych szczepów: słowem są plagą, która mimo wszelkich środków zaradczych, ciągle równie dotkliwie czuć się daje.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/247
Ta strona została uwierzytelniona.