Dlatego téż w Anaheim, w Santa-Ana, w Orenge i innych osadach, co wieczór słychać nieustającą kanonadę. Wszyscy mężczyzni, wszystkie chłopaki od lat czternastu, wychodzą dzień w dzień na zające i zabijają je bez liku. W Santa-Ana, za mojéj tam bytności, uczyniono na nie obławę i zabito ich w ciągu sześciu godzin, przeszło siedmset; jednakże następnego dnia, gdym wyszedł na polowanie, nie wydawało mi się aby ich było mniéj. Wszedłszy o zachodzie słońca między kaktusy, wszędzie naokół można spostrzedz sterczące uszy, wytrzeszczone oczy i groźnie poruszające się wąsy. Zdarza się, że gdy strzelisz do jednego, z pod liści i kęp wypada naraz ze wszystkich stron kilkunastu, a wtedy już strzelaj, ile dusza raczy, témbardziéj, że po pięciu lub sześciu skokach, nie uciekają daléj, ale siadłszy na tylnych łapkach, strzygą uszyma i rozglądają się w około. Nie potrzebuję dodawać, że strzelający po łacinie myśliwiec, otwiera wówczas szeroko usta, i sam nie wié co mu robić wypada.
Drugą takąż samą plagę stanowią wiewiórki ziemne i tak zwane gofry. Pominąwszy, że wiercąc dziury w polach, utrudniają uprawę, niszczą przytém mnóstwo zboża. Raz zadałem sobie pracę rozkopania jamy gofra, która ciągnęła się kilkanaście łokci pod ziemią. Cóż tam za korytarze, składy żywności, piwnice! Odkopawszy tylko niektóre, znalazłem kilkanaście funtów rozmaitego zboża i korzonków; nie dokopałem się zaś ani do piętr dolnych, ani do końca podziemi. Zdawałoby się, że ród tych szkodników powinien wyginąć. Ludzie mordują ich bez miłosierdzia; żywią się niemi borsuki i kujoty, czyli wilczki stepowe, polują na nie orły i jastrzębie, pożerają je węże: jednakże wszędzie są ich nieprzeliczone massy.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/248
Ta strona została uwierzytelniona.