Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/258

Ta strona została uwierzytelniona.

Ale mimo téj filozoficznéj uwagi, było mi przykro i doznawałem darwinistycznych wyrzutów sumienia, po zamordowaniu tego dziobiastego bliźniego. Odtąd téż dałem pelikanom pokój, i kupiłem nawet moim kapitanom piwa, za obietnicę, że nie będą ich mordować.
Czasem siadałem w małą łódź, i płynąłem do pobliskich ławic piaszczystych, odległych zaledwie o kilkaset stóp od brzegu. Tam siadłszy na piasku, wsłuchiwałem się w to życie ptasie, gwarne, wesołe i swobodne. Tysiące mew siedziało na jajach, inne kwiląc krążyły nad wodami; pelikany siadały tuż koło mnie i pozakładawszy głowy na grzbiety, przypatrywały się filozoficznie wszystkiemu, jakby zastanawiając się nad porządkiem świata; wielkie kulony morskie brodziły po brzegach, i zmykając kłusem przed nadchodzącą falą, zdawały się znów ją gonić, gdy ustępowała na głębiny: wszystko jednak przedewszystkiém szukało żeru: jeść, podtrzymać życie; jeść i jeść: oto jedyna praca i jedyna troska bezwiedna tego świata. Gdy się w to wpatrzysz, a wsłuchasz, wydaje ci się, że ta walka o istnienie, że ta staranność w podtrzymywaniu życia, ta dziwna energia, niéma w sobie nic indywidualnego: że to objaw jakiejś ogólnéj zasady, świadoméj siebie, czy nieświadoméj, ale stanowiącéj istotę wszech-życia.
I znowu popadałem w ów panteizm, który, tysiące lat temu, śnił się już ludziom nad brzegami Gangesu, na górach Iranu i nad błękitnemi falami Archipelagu. Zdawało mi się, że ten świat ptaków, i moje żółte wyspy piaszczyste i fale płynące z gwarem i łkaniem z niezmiernych przestrzeni, i wiatr, który porusza głupie tłuste roślinki, rosnące na słonym gruncie: że to wszystko ma tylko jednę wielką duszę, że to je-