Na galeryach domu, umyślnie na ten cel urządzonych znajdziesz zawsze mnóstwo podróżników, przypatrujących się przez szkła teatralne tym potworom, których ponury ryk napełnia powietrze. Stare samce z pomocą pletw, wspinają się z szybkością na skały; częstokroć walczą ze sobą, spychając się karkami z miejsc najlepiéj słońcem ogrzanych; czasem znów rzucają się nagle do wody, która rozpryskuje się w tysiące kropli pod ciężarem ich cielsk olbrzymich. Samice są barwy ciemnéj i o połowę mniejsze od samców; nie ryczą przytém, ale szczekają zupełnie jak psy; ryku zaś samców nie powstydziłby się nawet żaden lew afrykański.
Zwierzę to jednak, mimo groźnych pozorów, mimo paszczy uzbrojonéj w straszliwe kły, jest bardzo łagodne; nie napada nigdy na ludzi, i broni się chyba przywiedzione do ostateczności. Jest przytém bardzo pojętne i oswaja się z łatwością, czego dowodem lew morski znajdujący się w Wood-wards-Garden w San-Francisco, który na głos swego dozorcy, wynurza się z wody, włazi na skałę i chwyta w lot ryby, które dozorca mu rzuca. W Clifehouse strzelanie do tych zwierząt jest zabronione, ale i gdzieindziéj ludzie nie robią im krzywdy, ani bowiem mięso ich, ani skóra, nie na wiele są przydatne. Rekin rzuca się tylko na młode i na samice, gdyż stary samiec poszarpałby go swemi kłami na kawałki.
W Landing widziałem ich tylko kilku, ale strzelać nie mogłem, nie miałem bowiem ani kul, ani gwintowanéj broni, z gładkiéj zaś strzelby, szrótem lub loftkami, nic im zrobić nie można. Zresztą, mając
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/261
Ta strona została uwierzytelniona.