Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/272

Ta strona została uwierzytelniona.

inna — chcę was nauczyć, czego nie umiecie dotąd, chcę słowom waszym nadać moc piorunów, a giestom majestat posągów etc.“
Po takiéj mowie, zresztą daleko dłuższéj, rozpoczęła się właściwa nauka. Mówca przedewszystkiém oddeklamował kilka patetycznych ustępów z Szekspira; powiedział kilka wyjątków z mów, zdaje mi się, Blain’a, przyczém wyrzucał głową jak dziki koń, zawracał oczy, machał rękami i wrzeszczał tak, że aż w uszach pękało. Oczywiście słuchacze byli zachwyceni i oczarowani. Potém przyszła na nich koléj. Pokazawszy im kilka pozycyi nóg, od nauki których zaczynają u nas uczyć tańca i kilka ruchów rąk, mówca ustawił ich pod ścianą, kazał patrzeć na siebie i rzekł:
— Teraz dżentlemeni, pozamykajcie przedewszystkiem gęby, a następnie powtarzajcie moje słowa i giesta!
I tu znowu wszyscy zaczęli wyginać się wspaniale w tył, wymachiwać rękoma, potrząsać czuprynami zrobił się wrzask i rwetes, jak na zarwanicy. Patrząc na maryonetkowe ruchy tych ludzi, pomyślałby kto, że dostali pomieszania zmysłów. Ale była to amerykańska nauka pięknych giestów. I któż się tego uczył: jak wam się zdaje? Oto: woźnica omnibusu z Planters-hotelu, zamiatacz numerów z tegoż zakładu; kilku starych i młodych rzemieślników, kilku właścicieli szynków — słowem taka publiczność, z jakiéj składa się prawie cała ludność Anaheimu. Im się to jednak może przydać. Kto wié: może dzisiejszy woźnica omnibusu, będzie jeszcze prezydentem Stanów? Każdy tu nosi prezydenta w kieszeni, tak jak we Francyi, każdy żołnierz marszałka.
Po skończoném widowisku, poszliśmy zaraz z Maxem spać, nazajutrz bowiem, świtaniem mieliśmy wy-