i poczęła na niej pisać. Rozchyliły się przytem jej boskie usta i zaszemrał jej głos, do głosu formingi podobny:
— ...Członek Areopagu Melanokles za chleb przez dwa miesiące: drachm czterdzieści pięć i cztery obole... napiszmy dla okrągłości drachm czterdzieści sześć... Na Atenę! napiszmy pięćdziesiąt — mąż będzie kontent. Ach ten Melanokles... Gdybyś ty nie mógł przyczepić się do nas o fałszywą wagę, dałabym ja ci kredyt... Ale z tą szarańczą trzeba być dobrze...
Apollo słów nie słuchał, poił się tylko dźwiękiem głosu, urokiem postaci i szeptał:
— Ta albo żadna!
Złotowłosa mówiła, pisząc dalej:
— Alcybiades, za przaśne placki na miodzie z Hymetu dla hetery Chryzalis: min trzy. Ten nigdy nie sprawdza rachunków, przytem poklepał mnie raz na Stoa po łopatce... napiszmy więc: min cztery. Kiedy głupi, niech płaci... Ale też i ta Chryzalis!... Chyba karmi plackami swoje karpie w sadzawce, albo może Alcybiades umyślnie ją tuczy, by ją potem sprzedać kupcom fenickim za kółka z kości słoniowej do uprzęży.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/019
Ta strona została uwierzytelniona.