rwała swą nocną po niebie wędrówkę i stanęła nad Atenami nieruchoma.
A gdy Apollo skończył, wstał lekki wiatr i niósł pieśń przez całą Grecyę, gdziekolwiek zaś zasłyszało choć jeden jej ton dziecko w kolebce, tam z tego dziecka miał wyrosnąć poeta.
Lecz nim jeszcze syn Latony skończył, gniewna Eryfila poczęła krzyczeć głośno:
— Głupiec jakiś! rosą tu będzie kupczył i gwiazdami. Że męża w domu niema, to myślisz, że wszystko ci wolno? Hej! szkoda, że czeladzi nie mam pod ręką, nauczyłabym ja cię rozumu! Ale i tak oduczę cię, mydłku, włóczyć się po nocy z bałabajką!
To rzekłszy, porwała za dzieżę z kwasem rozczynowym, i chlusnąwszy przez kratę, oblała Promienistemu promienistą twarz, promienisty kark, promienistą chlenę i formingę. Jęknął na to Apollo, i zakrywszy swą natchnioną głowę połą mokrej chleny, odszedł we wstydzie i złości.
A czekający na Pnyksie Hermes brał się za boki, stawał na głowie i wywijał z radości posochem.
Gdy jednak strapiony syn Latony zbliżył się ku niemu, chytry opiekun handlarzy udał współczucie i rzekł:
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/024
Ta strona została uwierzytelniona.