cię miałem, byłoby mi teraz lżej, miałbym pociechę i nadzieję. Czy ty wiesz, że wszystko, com od kilku lat robił, robiłem przez ciebie i dla ciebie? Pracowałem istotnie jak wół, nie dosypiałem po nocach, podostawałem jakieś medale i dyplomy, tobąm żył, przez ciebiem oddychał, o tobiem myślał. I oto teraz pustka przede mną, w której wyje smutek, jak pies. Nie pozostało mi nic.
Ciekawym, czy ci to choć raz do głowy przyjdzie?
Ale pewno rozsądni rodzice wytłómaczą ci, że ja jestem student i że to jest moja głupia egzaltacya. Co do studenta, gdybym nim jeszcze naprawdę był, mógłbym odpowiedzieć, jak Szekspirowski Szylok: „Zali nie jesteśmy ludźmi takimi, jak i wy? jeśli nas zakłujecie, czy nie płynie w nas krew, a jeśli nas skrzywdzicie, czy nie płyną nam łzy?“ To wszystko jedno. Kimkolwiek ktoś jest, niewolno go krzywdzić. Moja egzaltacya, głupia, czy nie głupia, również nie upoważnia nikogo do znęcania się nade mną. Dobrze, że się już ten nasz dzisiejszy świat, tak wielka, bezduszna budowa, złożona z głupoty, kłamstwa i hypokryzyi, rysuje i rozpada, bo niepodobna na nim żyć. Ja teraz mam sobie oto
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/069
Ta strona została uwierzytelniona.