Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tam śniegi i zimno, panie: boję się.
— A więc... Zbuduję ci pałac z kryształu na dnie jeziora.
— W głębinach wód przesuwają się węże i inne potwory: boję się, panie!
— Chcesz stepów bez końca?
— O panie! wichry i burze tratują stepy, na kstałt stad dzikich.
— Cóż z tobą uczynić kwiecie wcielony?... Ha! w pieczarach Ellory żyją święci pustelnicy... Czy chcesz zamieszkać zdala od świata w pieczarze?
— Ciemno tam, panie: boję się.
Kryszna usiadł na kamieniu i wsparł głowę na ręku. Dziewczyna stała przed nim drżąca i przestraszona.
Tymczasem zorza poczęła rozświecać niebo na wschodzie. Ozłociła się toń jeziora, palmy i bambusy. Chórem ozwały się różowe czaple, błękitne żórawie i białe łabędzie na wodach, pawie i bengali w lasach, a do wtóru im rozległy się dźwięki strun, nawiązanych na muszlę perłową, i słowa ludzkiej pieśni.
Kryszna obudził się z zadumy i rzekł:
— To poeta Walmiki wita wschód słońca.