tów. W dziedziczności trafiają się takie szczęśliwe wyrodzenia — doktor wie o tem, sam uważa się za błogi wyjątek, i jest to dla niego źródłem nieustającej wewnętrznej pociechy. Tymczasem kocha ludzi, służy im i zastrzykuje ich wynalezionym przez siebie płynem, który jest walnym środkiem na wszelkie dolegliwości. Jest to słodki mędrzec, który bada życie, więc zbiera „dokumenta ludzkie,“ buduje mozolnie drzewo genealogiczne rodziny Rougon-Macquartów, których sam jest potomkiem, i na mocy swych obserwacyi, dochodzi do takich samych wniosków, jak Zola. Do jakich? Trudno na to odpowiedzieć; oto mniej więcej, że jak kto nie jest zdrów, to zwykle bywa chory, i że dziedziczność istnieje, ale że matki lub ojcowie, pochodzący z innych rodzin, mogą wnosić do krwi dzieci nowe pierwiastki, tak, że dziedziczność może być modyfikowaną do takiego stopnia, iż ściśle biorąc, nie istnieje.
Doktor Pascal jest przytem pozytywistą. Nie chce nic przesądzać, ale twierdzi, że dzisiejszy stan wiedzy nie pozwala na wyprowadzanie dalszych wniosków nad te, które na mocy obserwacyi faktów znanych wyprowadzić się dadzą, więc też tych należy się trzymać, reszty zaniechać. Pod tym
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.