Gdy, posuwając się od Anaheim na wschód, w kierunku gór, koń twój przebiegnie szerokie i piaszczyste koryto rzeki Santa-Ana, wiedz o tém, że wyjechałeś już ze stron ucywilizowanych, w których ziemia jest rozdzielona i stanowiąca prywatną własność; w których społeczeństwo żyje pod prawem Stanów Zjednoczonych, stosunki są uregulowane, a własność ziemska oznaczona. Po prawéj stronie téj rzeki zaczynają się ziemie rządowe, zrzadka zamieszkałe przez skwaterów, lub indyan, po większéj części jeszcze nie zajęte i oczekujące pionierów. Jedyném prawem, zresztą z powodu uczciwości i oświaty skwaterów nigdy nie stosowaném, jest tu straszliwe prawo lynch, dające się chyba wyrazić w słowach: nie ząb za ząb, nie oko za oko, ale za wszelki zamach, tak przeciw osobie, jak przeciw własności, jedna tylko kara: powróz.
Ziemie te podzielone są na tak zwane klemy, czyli kwadratowe cząstki, zawierające po 160 akrów. Właściwie jednak podział ten nie jest pomiarem, bo w oddalonych płoninach górskich nigdy jeszcze nie postała noga inżyniera, ale raczéj prawem dozwalającém każdemu amerykaninowi, lub kandydatowi na obywatela Stanów Zjednoczonych, brać wymienioną ilość ziemi na pożytkowanie, pod warunkiem zapłacenia rządowi w ciągu lat dziesięciu po półtora dolara za akr. Po upływie tego czasu, pożytkowanie, czyli tak zwany usus zmienia się już w bezwarunkową
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/018
Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —