Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/033

Ta strona została uwierzytelniona.
—  23  —

kańscy, trudniący się, w zapadłych kątach górskich, hodowlą świń, która to hodowla nie wymaga żadnéj pracy, przejmują wiele z natury tych zwierząt; skwaterowie irlandczycy bywają zawadyakami, opojami i pieniaczami, wyszukującymi umyślnie po pustkowiach sąsiadów, aby było się z kim procesować: jednakże między amerykanami czystymi, znalazłem ludzi tak pod każdym względem wzorowych, że wyglądali mi prawie na postacie wyjęte z powieści.
Wszystkich ich razem wziętych, jest jednak bardzo mało. We dwa miesiące po przybyciu w góry, poznałem ich wraz z indyanami i meksykanami kilkudziesięciu, ale osiadłych na takiéj przestrzeni, na któréj połowa ludności gubernii Warszawskiéj, wygodnie pomieścićby się mogła. Nie mając nic lepszego do roboty, a posiadając mustanga, który wychowany w górach, umiał po nich chodzić jak koza, włóczyłem się od osady do osady; często jednak zdarzało mi się nocować przy ognisku pod gołém niebem, w jeden dzień bowiem niepodobna mi było odbyć drogi. Indyanie, którzy zresztą trzymają się po kilku, i meksykanie, zajmują się głównie hodowlą, amerykanie pszczołami. Pszczół nie trzymają w barciach, jakto u nas na Litwie, ale w ulach ramkowych, zbudowanych i urządzonych według najnowszych systemów. Gospodarstwo to pszczelne, gdyby nie trudność przewozu, przynosiłoby znaczne korzyści; jakoż i przy-