nosi je, ale tylko w osadach, naokół których ludność jest gęstsza, drogi lepsze, i które, właściwie mówiąc, niegdyś były osadami skwaterskiemi, obecnie zaś są fermami urządzonemi na podobieństwo wszystkich innych w Ameryce.
Odleglejsi skwaterowie, lubo częstokroć w miód bogaci, z trudnością go sprzedają. Z niektórych miejsc można go przewozić we wjukach na koniach, lub mułach, z innych jednak potrzeba nosić na rękach. Swoją drogą, same tylko wschodnie stoki gór Santa-Ana, a raczéj caniony: Sant-Jago, San-Joachin, Alissa, Trabuco, Madera, lubo w przeogromnych częściach jeszcze puste, wydają setki tysięsięcy funtów miodu i wosku rocznie. Niéma bo téż może nigdzie na świecie stron, w którychby pszczelnictwo mogło się tak rozwijać i kwitnąć, jak owe góry. Same caniony, obszerne a zamknięte ze wszystkich stron szczytami, stanowią jakby naturalne pastwiska pszczelne, z których pracownice nie mogą rozlatywać się po świecie, rozpraszać i ginąć. Środkiem doliny płynie zwykle potok, albo jak tu nazywają „creek,” zacieniony, chłodny, kryształowy, a nie grożący topielą. Prócz głównego potoku, w pomniejszych wchodzących do canionu wąwozach i gardzielach, wije się mnóstwo strumyków, których srebrne wstążeczki brzęczą po kamieniach i skałach, tworząc to jakby maluchne w miejscach szerszych jeziorka, to znowu kaskady, tak wdzięczne, jak owe gry wodne, ręką
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —