Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.
—  34  —

Do you see, Jack? (Czy widzisz, Dżak?) — przerwał Neblung — jacy ci podróżnicy ciekawi. Wszystko to będzie opisane, Dżak! i twój Ren będzie opisany w News-Papers!
You are a mocking-bird (ty jesteś przedrzeźniacz) Maks — odrzekł skwater — czyniąc tém przezwiskiem przytyk do gadatliwości Neblunga. Mówię: biédny mój Ren, i nie pocieszyłbym się, chociażby „Herald” umieścił o nim artykuł. Pies ten, sir — rzekł zwracając się do mnie — przyszedł ze mną tu aż z Luizyany, zkąd jestem rodem. Byłto zacny pies: odważny i silny! Dwa tygodnie temu, ta piekielna, która dopiero co ryczała, sprzykrzywszy sobie jelenie mięso, podeszła nocą do koralla, w którym trzymam moje kozy. Ten hudlum (łobuz, nicpoń), (mówił ukazując na wielkiego brytana, siedzącego przy ogniu), zwietrzywszy ją, schował się w mech pod namiot, Ren zaś choć mniejszy, rzucił się ku niéj jak szalony. Porwałem zaraz za karabin, ale nim wybiegłem z namiotu, usłyszałem jéj ryk i krótkie skowyczenie Rena. Strzeliłem w powietrze na strach, potém biegłem mu na ratunek z rewolwerem i z „bowie-knife,” ale już było zapóźno. Puma zemknęła. Ren zaś miał wydarte wnętrzności i zgruchotany grzbiet: nogi mu tylko jeszcze drgały....
I nie wiem, czy herbata z wódką zaostrzyła żal skwatera za Renem, czy téż kochał nieboszczyka tak głęboko, ale nagle urwał opowiadanie, zaci-