dzą skurczeni na koniach jeźdźcy indyjscy; czasem metysowie gnają stada mustangów; czasem kupcy-wolarze ciągną do wschodnich osad pasterskich; czasem zabłąka się traper z Prescot lub Tuscon: tak dzieje się w za-bernardyńskiéj części pustyni, ale Gila zawsze jest cicha, głucha, martwa i złowroga.
A taką jak Gila, staje się po upływie wiosny cała pustynia. Nazwałem ją nie próżno złowrogą, wszystko bowiem co ztamtąd przychodzi, jest jakby tchnieniem śmierci. W tychto gorących piaskach szarańcza składa swoje jaja na zimę, a wiosną ciągnie w postaci chmur na cudne doliny Kalifornii, zostawiając po sobie bezlistne drzewa i bezwstydnie gołą ziemię; ztamtąd nareszcie, od Gila i suchych jezior wieje wiatr, zwany w Anahejmskiéj dolinie: Santa-Ana-wind.
Powinniby go raczéj nazywać: Desert-wind, lub Gila-wind. Są to prądy rozpalonego powietrza, z którego pustynia wyssała wszelką świeżość i wilgoć, a przesyciła natomiast elektrycznością. Czasem wiatr ten wieje także z południa, od strony „Lower-California,” czyli od strony meksykańskiéj, półwyspowéj Kalifornii, będącéj również pystynią. Częściéj jednak ciągnie ze wschodu od Gila. Jest on tém samém dla Kalifornii, czém Sirocco dla Sycylii, Solano dla Hiszpanii, a Samum dla Arabii. Mniéj zapewne od tamtych niebezpieczny i rzadszy, bo wieje tylko jesienią i w zimie, rozstraja jednak-
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/084
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —