Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.
—  79  —

zwierzęta, bądź kuguary, bądź ostrowidze. Mogli go także skraść meksykanie. Szukanina wymagała wiele trudów, a pod pewnym względem, była nawet niebezpieczna. Ale przywiązałem się już do mego wierzchowca i postanowiłem, nie zważając na nic, pójść w jego ślady.
Zresztą, po skończeniu chaty, nie mieliśmy z Dżakiem wiele do roboty, zaraz więc po brekfeście zajęliśmy się przygotowaniem do wyprawy. Nie wiadomo było jak ona długo potrwa, każdy z nas więc wziął mały zapasik sucharów i suszonego mięsa, a prócz tego, każdy uzbroił się, jak gdyby na wojnę, w karabin, rewolwer i „bowie-knife” nie licząc lassa, które miało służyć do odprowadzenia konia.
Tak uzbrojeni poszliśmy przedewszystkiem pod drzewo, aby odnaleść choć jakie takie ślady. Na trawie było ich bardzo wiele: wyrobiła się z nich nawet jakby ścieżka, ale byłato tylko ścieżka, którą prowadzałem konia do wody. Oko moje nie mogło nic z niéj wyczytać, Dżak jednakże popołożył się na trawie i popatrzywszy na nią uważnie, wykrzyknął w krótce obyczajem indyjskim:
Hugh!
Znalazł, a przynajmniéj utrzymywał, że znalazł świeży ślad, chociaż ja nie mogłem upatrzyć w nim różnicy od starych. Koń szedł, jakeśmy to przewidywali, do potoku. Dalsze ślady, zbaczające ze ścieżki, wskazywały to wyraźnie. Koń mógł pójść