jak kamień, i dopiero o godzinie dziewiątéj, puściłem się w dalszą drogę. Może o jakie kilkadziesiąt kroków od noclegu, spostrzegłem małego grzechotnika, pełznącego od jednego kamienia ku drugiemu. Grzechotka jego składała się z pięciu dzwonków. Idąc daléj, doszedłem do miejsca, w którém po obu brzegach strumienia ciągnął się pas niezmiernie delikatnego piasku, pomieszanego z żółtą miką. Raz już nad rzeką Cosumnes (Macosme), w okolicy Sacramento, oszukała mnie ta mika, albowiem spostrzegłszy całe jéj zaspy, sądziłem żem znalazł takie bogactwa, iż Rotszyldom nie pozostanie nic więcéj, jak pójść do mnie na buchalterów. Patrzyłem, pamiętam, wówczas i nie wierzyłem oczom własnym: cały brzeg rzeki lśnił się i mienił; promienie słoneczne łamały się na większych blaszkach: wszędzie było złoto i złoto. Można je było furami wywozić. Szczypałem się sam, aby się przekonać czy nie śpię i nabrawszy pełne kieszenie moich dostatków, pobiegłem do kapitana W., naszego rodaka, u którego właśnie bawiłem, aby podzielić się z nim, jako z doświadczonym górnikiem, wiadomością, wejść w spółkę i zrobić kilkadziesiąt skromnych miliardów w ciągu kilku miesięcy. Więcéj sobie wcale nie życzyłem. Czytelnik domyśli się łatwo, jaką musiałem mieć minę, gdy stary górnik rozśmiał się i potrząsając na ręku moim skarbem, rzekł krótko a węzłowato: „mika.“ Swoją drogą powiem, że choćby podróżnik, przebiegają-
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.
— 86 —