ry był wyszedł na nasze spotkanie, powitał zwykłem „halo!” mego towarzysza, a następnie poznajomił się ze mną.
Gdy zbliżyliśmy się do ogniska, przedstawił mnie swéj żonie Donnie Refugio, która z prawdziwie hiszpańską uprzejmością, porzuciwszy natychmiast przygotowania do wieczerzy, poczęła ze mną rozmawiać. Była to kobieta mogąca liczyć około lat czterdziestu, o rysach twarzy regularnych, ale zwiędłych i jakoby martwych. Jak żyję nie widziałem twarzy tak smutnéj. Gdym potém pytał o przyczynę tego smutku, powiedziano mi że Donnie Refugio umarła młoda i ukochana siostra ukąszona przez grzechotnika. Donna Refugio, bezdzietna, kochała ją nad wszystko w świecie, to téż od śmierci dzieciny nie widziano już uśmiechu na ustach osieroconéj.
Tak goście, jak i mąż Donny Refugio, umieli widocznie uszanować jéj smutek, wszyscy bowiem obchodzili się z nią ze szczególną troskliwością, starając się spełniać w lot jéj życzenia, i prawie odgadywać jéj myśli. To uszanowanie dziwiło mnie témbardziéj, że w donnie téj płynęła widocznie domieszka krwi indyjskiéj, co łatwo było poznać po kruczych a grubych jéj włosach i smagłéj cerze. Ale istoty wyższe, bez względu na swe pochodzenie, umieją zjednać sobie cześć należytą, Donna Refugio zaś, jak późniéj przekonałem się, była to kobieta niepospolicie rozumna, a nawet nie-
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/107
Ta strona została uwierzytelniona.
— 97 —