bie miasto nazywa się nawet Szang-hai, dla każdego amerykanina to wszystko jedno. Prócz tego niémasz w całej Ameryce (US.) wielkiego miasta, gdzieby rozmaite narodowości nie miały stowarzyszeń, pozakładanych z wyraźnym i jawnym celem podtrzymania narodowości, języka, patryotyzmu. Rząd nietylko nie sprzeciwia się podobnym stowarzyszeniom, ale zapewnia im też same przywileje i prawa, jakie przysługują stowarzyszeniom wogóle.
Nawiasowo zauważę teraz, że nie widziałem nigdzie, aby narodowości wynaradawiały się tak prędko, jak tu. Dzieci przybyłych do Stanów Zjednoczonych niemców, francuzów, polaków, rossyan, jeżeli nawet umieją jeszcze język ojczysty, wolą mówić, nawet między sobą, po angielsku. Wyjątek stanowią tylko chińczycy, których w Kalifornii jest mnóstwo, a którym osobną z czasem korrespondencyą poświęcę.
Wracam do meksykanów. Nie wynaradawiał, nie wypędzał i nie uciskał ich nikt; owszem ci, którzy utrzymali się jeszcze, a którzy pamiętają dawne czasy, otwarcie przyznają, że rząd Stanów Zjednoczonych jest lepszy niż dawny meksykański, i wcale nie okazują ochoty przyłączenia się do metropolii. Toż samo równouprawnienie i opieka, które są udziałem wszelkich narodowości, były udziałem i hiszpańskiéj, a jednak ludność ta straciła grunt pod nogami.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.
— 108 —