Między meksykanami znalazłem jeszcze jednę, im tylko właściwą cechę, to jest pychę pochodzenia i lekceważenie wszelkich innych narodowości, a zwłaszcza nie sympatycznéj im anglo-saskiéj.
Czy uwierzylibyście, że pierwszy lepszy „caballero” meksykański, któremu kolano nagie wyłazi z majtek, i który za cały majątek posiada jedną derkę, jedną koszulę, parę wspomnianych wielce uszkodzonych ineksprymabli, chudego jak Rosinanta konia, lasso i paczkę „cigarittos,“ że taki tedy caballero, dlatego tylko, że płynie w nim krew hiszpańska, do głębi duszy jest przekonany, że jest czémś lepszém od tych „yankesow,“ u których zresztą służyć musi. Znane owo porównanie: „dumny jak żebrak hiszpański,“ nigdzie może nie wydaje się tak prawdziwém, jak w zastosowaniu do téj ludności. Duma owa często może zresztą bywa sztuczną, często ukrywa pod dziurawym swym płaszczem charakter nizki, kłamliwy, chciwy zysków lub datku. Wogóle, moralność niższych warstw meksykańskich stoi tak nizko, jak i ich oświata. Wspomniałem już, że tylko energia żywiołu anglo-saskiego wstrzymuje ogół meksykańskiego gminu od grabieży, rabunków i ciągłych zaburzeń, jakich ustawiczną widownią jest Meksyk. Ale z owéj sztucznéj lub prawdziwéj dumy, z owego rzeczywistego lub pozornego poczucia własnéj godności, wyrodziła się jedna szczególniejsza cecha, wyróżniająca ten gmin od każdego innego, to
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.
— 109 —