zupełnie trudność. Oto wszystkie stepy, i góry Kalifornijskie, pokryte są gatunkiem ostu, którego małe, mikroskopijne prawie szyszki, zaplątuje się w wełnę, przez co utrudniają niezmiernie jéj przędzę. Dotychczas, mimo licznych prób, nie wynaleziono jeszcze środka zaradczego, skutkiem czego i wełna niéma téj ceny, jakąby mieć mogła i powinna. Kozy angorskie mniéj są narażone na owe szyszki, sierć ich bowiem nie kędzierzawa, tak jak wełna owcza, ale długa i wisząca, i mniéj chwyta szyszki, i łatwiéj może być z nich oczyszczoną. Dlatego sądzę, że jakkolwiek chów kóz angorskich możliwy jest tylko w górach, rozwinie się on w przyszłości znakomicie i utworzy z czasem nowe a potężne źródło krajowego dochodu.
Chów ten zresztą, o ile mu się przypatrzyłem, nie przedstawia żadnych trudności. Skoro zaświta, otwierają koral, kozy wychodzą w góry, idą gdzie chcą, jedzą co chcą, na noc zaś wracają do korala. W dzień nie są narażone na napady drapieżnych zwierząt. Mimo przykrego zapachu, jaki wydają te zwierzęta, przypatrywałem im się czasem całemi godzinami. Oczy ich wielkie i łagodne, jedwabista srebrna albo blado-złotawa sierć nadają im dziwnie wdzięczną postać. Kozły zwłaszcza mają sierć tak długą, że widać im z pod niéj nogi tylko od kostek; najpiękniejsze jednak są małe koźlęta, o sierci krótkiéj, mlecznéj i ruchach gazelli. Po skałach, urwiskach, nad prze-
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/130
Ta strona została uwierzytelniona.
— 120 —