— Las umarły.
A, chwała Bogu! Umarły czy żywy, niech będzie pozdrowiony. Długie, na ćwierć łokcia, meksykańskie ostrogi, wbijam w boki mustanga; kudłaty łeb jego zaczyna kołysać się żywiéj. Pędzimy, jak gońce wojskowi; las wyrasta w oczach: jeszcze pół godziny i jesteśmy na jego krańcu.
∗ ∗
∗ |
Co to są palmetty, co mówi o nich botanika, nie wiem. Z drugiéj strony, jeśli powiem, że są to drzewa poprostu tragiczne, będzie to określenie o tyle przynajmniéj dalekie do botaniki, o ile blizkie Wiktora Hugo. A jednak nie cofam wyrażenia. Pero, prosty indyanin, pomimo, iż się na stylu nie znał, nazywał jednak ten las, lasem umarłym. Cisza, śmierć, nieruchomość: oto pierwsze wrażenia, jakie ten las sprawia. Palmetty nie są wcale podobne do innych drzew. Każde drzewo ma pień, konary, grubsze i cieńsze gałęzie, liście, słowem całą rozmaitość linii, kształtów i barw. Palmetty nie mają tego wszystkiego. Palmetto jestto jednostajny szarego koloru pień, rozdzielający się w górze na dwa, rzadko trzy, równie grube, tępo ucięte ramiona. Drzewo to wygląda poprostu jak człowiek, który wyciągnął z rozpaczą ręce do nieba. Pień od samego dołu, a ramiona aż do saméj góry pokryte są jakby grubą szczeciną, nie odstającą od kory i zbitą w jeden pokrowiec, który okrywa całe drzewo. Wszystkie kształty grube, nierucho-