Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.
—  181  —

w „Deutschlandzie“ i „Irishlandzie“ inaczéj na te stosunki patrzeć przywykli.
Wracając do Cahuijjów, kilkodniowy pobyt mój między niemi, mimo licznych ich wad, zostawił mi jednak pełne współczucia dla tych biédaków wspomnienie. Współczuję im z téj prostéj przyczyny, że są nieszczęśliwi. Wojny w Kalifornii niéma już z czerwonoskórymi, a prawdę rzekłszy, wojny wytępienia nigdy nie było, pokolenia bowiem tutejsze nie odznaczały się ani takiém męztwem, ani zaciętością, jak pokolenia terytoryów stepowych. Biali nie dopuszczają się na nich żadnych gwałtów, przeciwnie jak na północy, gdzie, w chwili gdy to piszę, wre zacięta walka, nietylko między Siouxami a białymi, albo i w Ajdaho (Idaho) między straszném pokoleniem „Przekłutych nosów“ i wdzierającemi się w ich posiadłości pionierami. Tam wodzowie „Siedzący Byk“ (Sitting bull) i „Biały Ptak“ (White bird), ubroczyli już po rękojeście swe wojenne siekiery we krwi mężczyzn, kobiet i dzieci, tam między skalpami zdartemi z głów białych, powiewa u pasa Siedzącego Byka długowłosy skalp generała Custera i wszystkich jego żołnierzy; tu o skalpach nikt nie słyszał, wszędzie cisza i spokój, a jednak nieubłagany palec cywilizacyi ściera i te spokojne pokolenia z powierzchni ziemi. Może to nieuniknione, może konieczne, a jednak, jest w głębi natury ludzkiéj jakieś poczucie głębszéj sprawiedliwości, któremu dzieje się w ten sposób krzy-