I słusznie. Może nawet łatwiéj było budować na chłodnych płaskowzgórzach Ajowy, Nebraski, Wyomingu i Utah, niż w tych bezwodnych pustyniach, w których żar słoneczny dochodzi do przeszło stu stopni[1], i w których przez dziesięć miesięcy w roku nie pada ani jedna kropla deszczu. W wielu miejscowościach, w których miały stanąć stacye, nie można było wcale dokopać się wody. Im posuwano się daléj, tém przeszkody stawały się większe. Miałki jak popiół piasek nie trzymał się pod pokładami: wiatry rozdmuchiwały nasypy. Za pustynią nastąpiły niebotyczne szczyty San-Bernardino, daléj jeziora suche, i znów jeszcze bezpłodniejsza pustynia. Tysiące białych i chińczyków pracowało od rana do wieczora ze zwykłym amerykańskim gorączkowym pośpiechem, który największych przedsięwzięć nie lubi na lata rozkładać. Roboty wreszcie skończono. Fort Yuma został połączony z San-Francisco, i nowe kraje tak dla górnictwa, jak i dla kolonizacyi otwarte.
Wszystko to tém godniejsze uwagi, iż koléj ta nie jest dziełem całych Stanów Zjednoczonych, ale saméj tylko Kalifornii. Wprawdzie, wszystkie koleje są tu w rękach prywatnych kompanii, ale gdy akcyonaryusze na linię „Dwóch Oceanów“ rekrutowali się istotnie od oceanu do oceanu, akcye po-
- ↑ Farenheita.