Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.
—  228  —

Też same jednak przymioty nie uspasabiały go i do walki. Prowadził wprawdzie wojnę z nową szkołą, ale sobie taką małą wojenkę aluzyi, ostrożnych epigramatów, które zachwycały niektórych, klassycznie wykwintnych słuchaczów, ale niezaspakajały ogółu. Publiczność spodziewała się czegoś innego. Wołano wówczas o sąd, o wyrok potężny jak grom, stanowczy, jak papieska encyklika.
W takich czasach przewrotu, gdy idzie o przeciągnięcie mass, o śmierć lub życie; gdy każdy, kto się do solidarności poczuwa, macha piórem, jak cepem: takie stanowisko ostrożne, takie wojowanie ołowianą szabelką docinków, nie wystarcza. Trzeba wówczas przycisnąć przeciwnika do muru i wsadzić mu kulę w ucho, inaczéj on to zrobi. Andrieux nie był do tego stworzony, skończyło się więc, że publiczność czuła tylko zawód, a przeciwnik, biorąc szturmem pozycyę po pozycyi, odpowiadał uczonemu i jego obozowi krwawemi słowy:

„Vieillard va-t’en donner mesure au fossoyeur...
Vieillard stupide!“...

(Hernani).

Wreszcie przeciwnik zdobył i katedrę, w osobie M. Ampère, który był już zdecydowanym romantykiem. Przypadło to na najgorętsze czasy walki, zawiści i nietolerancyi, posuniętéj do najwyższego stopnia! W Niemczech, Anglii, we Włoszech i w Polsce mury były już rozbite, przeszkody zdruzgotane; nowe acydzieła, jakby nowe słońca,