trzu. Pojmuje je razem i ztąd rodzi się nauka, ale odczuwa serce, i z tych uczuć może wykwitnąć odrodzona literatura. Jak się to stanie i kiedy? trudno powiedzieć. Czują jednak, ludzie, że to, co jest, nie wystarcza. Jedni sądzą, że tę reformę zbawienną przeprowadzi właśnie powrócony na szlachetne drogi naturalizm, i w Zoli, który więcéj od innych zwrócił się do społecznych zagadnień, widzą, jeśli nie odkupiciela, to przynajmniéj poprzednika, prostującego drogi Pańskie. Inni nic nie wiedzą; wszyscy czekają czegoś, a tymczasem biegną, gdzie można słowo nowe usłyszeć, oblegają katedrę filozoficzną p. Caro i literacką Alberta; zajmują się sprawami literackiemi, spierają się sami, wołają o światło.
Wśród tego zamętu nieskrystalizowanych pojęć, wśród tych zapytań: gdzie iść? i tego gwaru gonitwy za nieoznaczonym jeszcze ideałem, białowłosy ojciec romantyzmu, osiwiały bard z Guernesey, kładzie od czasu do czasu krzepnące palce na harfę. Słuchają go! Palce stare, i harfa może zastara, ale on jeden przynajmniéj nie bał się nigdy wielkich idei.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.
— 242 —