wkrótce do tego stopnia, że Hans palił śmiecie tylko wtedy, gdy wiatr wwiewał dym do sklepu jego przeciwniczki; przeciwniczka zaś nie nazywała inaczéj Hansa, jak „Doczmen“ (Niemiec), co tenże poczytywał sobie za największą obelgę. Z początku mieszkańcy śmieli się z obojga, tém bardziéj, że żadne nie umiało po angielsku; powoli jednak, skutkiem codziennych stosunków z grocerniami, wytworzyły się w mieście dwie partye: Hansistów i Neumanistów, które poczęły patrzeć na siebie krzywém okiem, co mogło zaszkodzić szczęściu i spokojności rzeczypospolitéj Struck Oil city i sprowadzić groźne na przyszłość zawikłania. Głęboki polityk, mr. Devis, pragnął leczyć złe u źródła, więc starał się pogodzić niemkę z niemcem. Bywało nieraz, stanie na środku ulicy, i mówi do nich ich rodowitym językiem:
— No! co się będziecie kłócić? Czyto nie u jednego szewca kupujecie trzewiki? Mam teraz takie, że w całém San-Francisco niema lepszych.
— Próżno chwalić trzewiki przed tym, który niedługo będzie bez butów chodził — przerywała kwaśno panna Neuman.
— Ja nie robię sobie kredytu nogami — odpowiadał flegmatycznie Hans.
A trzeba było wiedzieć, że panna Neuman, chociaż niemka, miała istotnie piękne nogi; więc takie przycinki napełniały jéj serce śmiertelnym gniewem.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.
— 252 —