za łeb i za drzwi. Chciał się opierać: gdzietam! wyleciał jak z procy, przeleciał przez ulicę, wleciał we własne drzwi i upadł jak długi.
W tydzień potém, nad sklepem jego wisiał ogromny malowniczy szyld. Szyld przedstawiał małpę, ubraną w pasiastą sukienkę, biały fartuszek z naramiennikami: słowem zupełnie jak panna Neuman. Pod spodem stał napis wielkiemi żółtemi literami:
„Grocernja pod małpą.“
Ludzi naschodziło się oglądać. Śmiechy wywabiły pannę Neuman przededrzwi. Wyszła, spojrzała, zbladła, ale niestraciwszy przytomności, zawołała zaraz:
— Grocernia pod małpą? Nic dziwnego, bo pan Kasche mieszka nad grocernią. Ha!
Cios jednak trafił ją w serce. W południe słyszała, jak tłumy dzieci, przechodząc koło sklepów ze szkoły, zatrzymały się przed szyldem, wołając:
— O! that’s miss Neuman! Good evening miss Neuman!
Tego było zanadto. Wieczorem, gdy przyszedł do niéj redaktor, rzekła mu:
— Ta małpa, to ja! wiem, że ja, ale nie daruję swego. Musi on zdjąć i zlizać tę małpę własnym językiem przy mnie.
— Co panna chcesz robić?
— Idę zaraz do sędziego.
— Jakto zaraz?
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/270
Ta strona została uwierzytelniona.
— 260 —