jéj.“ Oto położenie! Ach! Herr Gott! Ożenił się? I z kim? Z panną Neuman. A tu rozwód tyle kosztuje! cała grocernia niestarczy!
— Ja jestem żoną tego Doczmena — mówiła sobie panna Neuman. Ja już nie panna.... t. j. chciałam powiedzieć: panna, ale poszłam zamąż! Za kogo? Za Kaschego, który mnie złapał w żelaza. Prawda i to... że wziął mnie w pół i odniósł na górę. A jaki mocny! Ot! tak sobie wziął mnie w pół... Co to jest? tu jakiś szelest?
Szelestu nie było żadnego, ale panna Neuman poczęła się bać, choć poprzednio nigdy się nie bała.
— Gdyby on jednak ośmielił się teraz... Boże! Potém jednak, dodała głosem, w którym brzmiała dziwna jakaś nuta rozczarowania....
— Ale on się nie ośmieli. On!...
Z tém wszystkiém bojaźń jéj wzmagała się. „To tak zawsze kobiecie saméj! myślała daléj. Gdyby tu był jaki mężczyzna, byłoby bezpieczniéj. Słyszałam o jakichś zabójstwach w okolicy (o zabójstwach panna Neuman nie słyszała). Przysięgam, że mnie tu kiedy zabiją. Ach, ten Kasche! ten Kasche! zamknął mi drogę. Trzeba jednak naradzić się o rozwodzie.“
Tak myśląc, przewracała się bezsennie po szerokiém amerykańskiém łożu i istotnie czuła się bardzo samotną. Nagle zerwała się znowu. Tym razem przestrach jéj miał powód rzeczywisty.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.
— 266 —