o przyjaźń, aby przez wpatrywanie się w jego piękność zbliżyć się do piękna przedwiecznych idei[1].
Ale on odrzucał ich dary, zabiegi i przyjaźń...
Dziewczęta, które zbierały się przy fontannach na Stoa i na Ceramiku, oplątywały go warkoczami i zamykały w kołach tanecznych. Przecudne, do nimf podobne, hetery rzucały mu nieraz pod nogi poświęcone Adonisowi gałązki kopru, lub próbowały szeptać mu do ucha przez kielichy rozkwitłych lilii i powojów słowa pieściwe i słodkie, jak muzyka fletów arkadyjskich...
Wszystko napróżno!
— Pójdź — mówiła mu raz najpiękniejsza z dziewczyn ateńskich, prawdziwa wcielona Charyta — oczy moje, jak gwiazdy, świecące, włosy, jak wonne hyacenty, a łono moje, jak łono Heleny. Pójdź, Dioklesie, albowiem nawet bogowie w niebie nie znają większej rozkoszy nad miłość.
Lecz Diokles uśmiechnął się tylko smutnie i odrzekł:
— I ten ptak, o boska, odleciał już daleko ode mnie.
Jakoż trzeci łabędź rzeczywiście odleciał od niego trzeciej czarownej nocy.
∗ ∗
∗ |
Poczęły płynąć lata, jak obłoki, które nad Atenami burzliwy Boreasz pędzi zimą od przepaści-
- ↑ Patrz Fedros Platona.