nabudesa i przypatrywał mu się przez czas dłuższy, a wreszcie rzekł:
— Widzę, że obie macie do niego prawo, więc chętniebym was wysłuchał i rozsądził, ale zaprawdę, położenie jest dziwne. Oto twoje dowody, o Głupoto, będą głupie, a twoje o Niegodziwości, niegodziwe. Wobec tego, nie mogę ich rozważać, a zatem żadnej z was nie mogę udzielić głosu. Jakaż więc na to jest rada? Oto zawołam Mądrości, która wszystko przenika, i rozkażę jej, aby mi przedstawiła w krótkich, a mądrych słowach i żywot Jego Eksellencyi, i waszą sprawę.
— O, panie — szepnęła Głupota. Mądrość jest moją osobistą nieprzyjaciółką.
Sprawiedliwy podniósł znów w górę swój opatrznościowy palec.
— Wierz mi, Głupoto, że prawdziwa Mądrość jest zarówno nieprzyjaciółką Niegodziwości, jak i twoją.
I w tejże chwili przywołał Mądrość, a ta stawiła się natychmiast i, spojrzawszy na Psunabudesa, nie zdziwiła się wprawdzie, albowiem Mądrość niczemu się nie dziwi, ale uśmiechnęła się jakby z pewnem zadowoleniem i rzekła:
— Ach, to Jego Ekscellencya, który tajnym okólnikiem do gubernatorów zabronił mi pobytu w Egipcie!...
— Dla dobra państwa, słowo uczciwości... — począł się tłómaczyć Psunabudes.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.35.djvu/075
Ta strona została uwierzytelniona.
— 83 —