właśnie, gdzie poczynają się te obowiązki, kończył się geniusz Bismarka. Ten czciciel Thora nie umiał być dosyć sługą przewodnich moralnych praw ludzkości. Był on przedstawicielem tego czysto pogańskiego ducha, który jest bezlitośny i nieubłagany, jak fatum; w stosunkach międzynarodowych znał tylko przemoc.
Wszystko jedno, czy ks. Bismark powiedział lub nie powiedział: »siła przed prawem«. Vox populi przypisuje mu to hasło, widzi w niem niejako treść jego myśli i widzi słusznie, albowiem było ono niewątpliwie duchem i wyrazem całej jego polityki. I zasadę tę nie tylko ks. Bismark przeprowadzał sam, lecz dzięki niesłychanym powodzeniom ubrał ją w pozory praktycznej prawdy, upowszechnił ją, narzucił ludzkości i obniżył poziom moralny europejskiego życia tak mocno, jak nie uczynił tego nikt od całych stuleci.
»Coby się teraz stało, gdyby te Niemcy, tak potężne, stały się jeszcze dobre? — pytał się z całą prostotą chrześcijanina, a zarazem przestrachem Francuza pewien francuski biskup po dymisyi kanclerza. — Ale Niemcy Bismarka nie mogłyby być dobre.
Bismark przedstawia się nawet Niemcom tylko w połowie — jako wcielenie siły; w połowie zaś — jako uosobienie najrozmaitszych nienawiści, począwszy od tej istotnie antychrześcijańskiej i zarazem parweniuszowskiej nienawiści do bezbron-
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.35.djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.