wybuch narodowego gniewu, przed którym pierzchnął strwożony wróg, ale nie pierzchnął już bezkarnie, gdyż wszędy w ślad za nim poszły w dalekie ziemie zwycięskie i dyszące zemstą zastępy polskie.
W tem morzu zdarzeń poginęły prywatne sprawy ludzkie, jak strumienie i rzeczki giną w bezbrzeżnym oceanie.
24-go sierpnia 1656 r. była już ostatnia w granicach Rzeczypospolitej potrzeba ze Szwedami pod Trzemeszną, gdzie sześć tysięcy skandynawskich wojowników wycięto tak, że jak mówi pan Pasek: »nec nuntius cladis» nie pozostał. W 57-ym zniesiono Rakoczego, a wcześniej jeszcze pan marszałek koronny poniósł miecz i ogień w jego ziemię. W tymże mniej więcej czasie elektor brandenburski całował znowu nogi Rzeczypospolitej. Groziła jeszcze tylko wojna od wschodniej strony, która kilka lat później miała się skończyć piorunującym pogromem Chowańskiego i Szeremetiewa.
Ale wewnątrz kraju — choć traktaty nie zostały dotychczas podpisane, było już spokojnie.
Odetchnęła nakoniec i Warszawa.
Lecz »quantum mutata ab illa», którąśmy widzieli w czasie mięsopustu w roku 1655! Zajęli i obdarli ją Szwedzi, później szturmowali Polacy, złupił, nim samego złupiono, Rakoczy. — Piękne pałace pańskie na Krakowskiem Przedmieściu, w których w czasie pamiętnego szturmu bronili
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.35.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.
— 151 —