się Szwedzi a do których darły się z taką wściekłością zastępy Mazurów, — zmieniły się w zwaliska. Pałac Kazimierowski leżał w ruinie, Koniecpolskich również. Ze słynnego z przepychu i opisywanego nawet i zagranicą »palatium Radzieiowskianum«, przeciw któremu zwróciła się głównie zemsta i nienawiść Polaków, nie został kamień na kamieniu. Kościół Bernardynów był nawpół zburzony. Z dzwonnicy pozostały tylko osmalone mury. W innej stronie miasta kamienica Gdańska, nawylot przebita, sterczała, jakby olbrzymia naściężaj otwarta brama; dom Daniłowiczowski był w gruzach; kościół św. Ducha w perzynie. Wiele pomniejszych domów i jurydyk zburzono do cna. Stare miasto podziurawione dla łatwiejszej obrony domów jak sito, przedstawiało jeden obraz zniszczenia. Ludność została rozproszona, sklepy, gospody i składy pozamykane. Wszędy cisza, głód, nędza i spustoszenie.
Tak wyglądała Warszawa po najściu szwedzkiem.
Lecz w niedługim czasie żywotne miasto poczęło przychodzić do siebie. Uprzątano gruzy, ogarniały się kościoły i domy, podnosiły się z upadku mury pałaców, ludność poczynała się ściągać — napływali kupcy, nie tylko dawni polscy, armeńscy, żydowscy, niemieccy, ale nawet i perscy.
A trzeciego maja 1658 roku odbyła się już w stolicy wielka uroczystość, wprawdzie prywatna,
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.35.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.
— 152 —