Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.35.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.
—  159  —

Zwykłymi uczestnikami takich rozmów są: brat Galiona, Mela, dwaj młodzi rzymianie Lucyusz Kasyusz i M. Loliusz, może brat lub krewny tej Lolii, którą chciano wydać za cesarza Klaudyusza, słynnej strojnisi, posiadającej najdroższą suknię w Rzymie, i wreszcie Grek Apollodon, filozof i zapewne trochę pieczeniarz — jak mniej więcej wszyscy filozofowie greccy z tych czasów.
Opowiadanie zaczyna się od krajobrazu. Jest ranek — jeden z takich świetlistych i cudnych poranków, jakie podziwiałem nieraz w Grecyi. Z ogrodów Galiona widać przez załamanie wzgórz błękit morski, w dali na północ śnieżne, skąpane w złotych i różowych blaskach trzy szczyty Parnasu, a niżej, u stóp wzgórza, bieli się Korynt, szeroko rozrzucony na piaszczystej, morskiej płaskości.
Nie jest to już ów dawny grecki Korynt, pełen arcydzieł, ten bowiem zburzył jeszcze w 146 roku przed Chrystusem Mumiusz. Owo miasto, na które spogląda Galion i jego towarzysze, odbudował Juliusz Cezar. Położenie grodu sprawiło, że wzrósł on i zakwitł szybko. Handlarze greccy, rzymscy, żydowscy i syryjscy zapełnili go obficie, zawrzał ruch, wzrosło bogactwo, więc też Galion z dumą spogląda na szeregi białych domów, na długie linie portyków, na dachy świątyń i chwali rządy rzymskie i błogosławiony »pokój rzymski«.
Mówiąc nawiasem, i z tego cezaryańskiego Ko-