lacy sprzeciwiali się autonomii Litwy i Rusi, a za samorząd dla siebie i dla Litwy z Rusią obiecywali wytracić rewolucyonistów! Równem prawem możnaby powiedzieć, że Björnson, po rozbiciu się unii szwedzko-norweskiej, starał się o koronę norweską dla siebie i dla swych potomków. Nic też innego nie można przypuścić, tylko, że odegrał tu rolę jakiś szalbierz, który go najrozmyślniej oszukał — jakiś polityczny ruski Falstaf, o którym możnaby powiedzieć to, co Szekspir przez usta królewicza Henryka mówi o Falstafie angielskim: »Kłamstwa jego podobne są do ojca, który je spłodził — równie potworne i bezczelne«. Ale dać się tak oszukać — co za upokorzenie dla Björnsona. Poseł Grabski chce go podobno pozwać sądownie o oszczerstwo. Jabym tego nie uczynił. Przecie nawet dzienniki rosyjskie wyśmiewają obecnie łatwowierność sędziwego pisarza. To chyba wystarcza.
Jest bowiem coś wzbudzającego litość w takim zupełnym zaniku zmysłu krytycznego.
Nie chce n. p. wierzyć Björnson oficyalnej statystyce Galicyi, dokonywanej na miejscu wedle zapisów, czynionych przez ojców rodzin, a układanej w Wiedniu przez centralną komisyę, złożoną z Niemców. Woli wierzyć statystyce, dostarczonej przez ruskiego Falstafa. Skarży się, że oficyalna zaliczyła do Polaków Żydów, a ponadto dwieście tysięcy Rusinów, dlatego tylko, że są katolikami.
Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.35.djvu/205
Ta strona została uwierzytelniona.
— 237 —