Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.4.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

chodziliśmy prawie do innej, bo krępowała mnie obecność kobiet, razem z nią jadących. Przytem od czasu, jakem spostrzegł, że tam jest już coś między nami, czego sam jeszcze nie umiałem nazwać, a przecie czułem, że było, ogarnęła mnie jakaś dziwna nieśmiałość Podwoiłem jednak swoją troskliwość o kobiety i często zaglądałem do wozu, pytając o zdrowie ciotkę Atkins i ciotkę Grossvenor, aby tym sposobem usprawiedliwić i zrównoważyć starania, jakiemi otoczyłem Lilian. Ona jednak zrozumiała doskonale tę moją politykę i porozumienie to stanowiło jakby naszą tajemnicę, ukrytą dla reszty towarzyszów.
Wkrótce jednak spojrzenia, przelotna zamiana słów i tkliwe starania już mi nie mogły wystarczyć. Ta dziewczyna z jasnymi włosami i słodkiem spojrzeniem ciągnęła mnie ku sobie z nieprzepartą jakąś siłą. Począłem o niej myśleć po całych dniach, a nawet nocą; gdy zmęczony objazdem straży i ochrypły od nawoływań: „All’s right!“ wszedłem wreszcie na wóz, i owinąwszy się skórą bawolą, zamknąłem oczy, aby zasnąć — zdawało mi się, że owe komary i moskity brzęczące koło mnie, śpiewają mi bez ustanku do ucha imię: Lilian! Lilian! Lilian! Postać jej stawała przy mnie w snach moich; po przebudzeniu, pierwsza myśl leciała do niej jakby jaka jaskółka; a jednak, dziwna rzecz! nie spostrzegłem się odrazu, że ten luby powab, jakiego nabrało dla mnie wszystko, i to malowanie w duszy przedmiotów złotymi kolorami, i te myśli, płynące za jej wozem, to nie przyjaźń ani przychylność dla sieroty, ale